- Miran to bardzo ładne imię - powiedziałam.
- Dzięki... - powiedziała ciągle patrząc na Lexy więc i ja spojrzałam.
Lexy była bardzo blada.
- Lexy... - zaczęłam.
- Aaaa..... - zaczęła wrzeszczeć tak głośno jak się tylko dało, zatykając ręką usta.
- Lexy! - wystraszyłam się jej zachowaniem.
Dziewczyna spojrzała na mnie i zaczęła uciekać.
Tuż przed nią pojawiła się Saba.
- O boże ! - przestraszyła się i zaczęła uciekać w drugą stronę.
Lexy usiadła przy dużym kamieniu, siedziała z podkulonymi nogami i rękoma zakryła uszy.
Spojrzałyśmy na siebie z Miran i podeszłyśmy do niej.
- Hej, Lexy...
- Odejdź, odejdź i nie wracaj, odejdź jak najdalej byś mnie tu już nie znalazła... by nikt mnie nie znalazł... odejdź... - płakała.
- To nie możliwe, jesteś w samym centrum watahy - powiedziała Miran.
- Co się stało - zapytałam.
- Wsz - wszędzie... wszędzie latające wilki... gadające..., a nawet potrafią... cz-czarować... nie chcę tu być! Odejdź!
Byłam zszokowana zachowaniem Lexy.
Podeszłam do Miran.
- A może pójdziemy gdzieś z nią ? Niech się rozerwie ! - uśmiechnęłam się.
- Ok, a gdzie pójdziemy ? - zapytała.
- Nie wiem, sama coś wymyśl ! - powiedziałam.
- Ok. no to idziemy do ....
< Miran , gdzie? Wiesz trochę przesadziłaś z tym " mizianiem i z namiętnie żegnać " :/ Ale twoje opo. nie moje! Wszyscy co to teraz czytają mają wiedzieć, że nie to miałam na myśli! :) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz