Wystraszony podbiegłem do Yummey.
-Heeeeej! - krzyknąłem jej w ucho (XD) - Żyjesz?
Wadera nie ruszała się ani nie reagowała.
Przyłożyłem łeb do jej klatki piersiowej.
-Oddycha... - szepnąłem sam do siebie.
Zarzuciłem ją sobie na plecy i zaprowadziłem do lekarza.
*JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ*
-Nic jej nie będzie? - zapytałem
-Nie... sądzę, że nie... - odpowiedziała Luuka. - Ale przyjdź za jakiś czas, kilka dni. Ona tak wcześnie się nie obudz.
-Rozumiem... - zakończyłem i wyszedłem.
*KILKA DNI PÓŹNIEJ*
Już minął jakiś czas od kiedy zaniosłem Yummey do lekarza.
Po kilku dniach wstałem i od razu pobiegłem do Luuki.
-Co z nią?
-Nic, na razie nic. Możesz tu zostać - odpowiedziała.
-Yummey.. -zacząłem (XD) - Nie zostawiaj mnie, ej. Przyzwyczaiłem się do ciebie... - po pysku spłynęła mi mała łza.
<Yummey?>