- No... mogłabyś mi wskoczyć na plecy, a ja bym biegł.... - powiedział cicho.
Patrzyłam na niego przez dłuższą chwilkę, co parę minut otwierałam pysk by coś powiedzieć ale zaraz go zamykałam.
- Chuntian! - powiedział Hunter, a ja potrząsnęłam głową.
- Hunter! - powiedziałam jego imię.
- Co ? - zapytał.
- No, Hunter, a kto ?!
- Nie wiem o co ci chodzi...
- No sam zacząłeś !
- Z czym ?
- No powiedziałeś Chuntian, więc pomyślałam, że się bawimy w jakąś grę z imionami.
- To jest taka gra ?..... Chuntian! Czy ty mnie w ogóle słuchałaś ? - zapytał.
- Kiedy ?
- No o tym, że może mi wskoczysz na...
- Tak, tak... pamiętam, ale zrobię to tylko dla Koyshaya! - podniosłam głowę i przeszłam obok niego lekko się uśmiechając.
Wskoczyłam mu na plecy, było nie wygodnie, a on się cały czas ruszał.
- O nie... ja się wycofuje ! - powiedziałam.
- Za późno, idziemy! - powiedział i pobiegł.
< Hunter ? >
niedziela, 2 marca 2014
Od Hunter'a c.d. Chuntian
Odsunąłem się i spojrzałem się przed siebie
- Mam pomysł - powiedziałem oświecony - Hm? - spytała - Jest to trochę głupi pomysł, ale jednak coś - dodałem - Czyli? - spytała po raz drugi - Mógłbym przebiec się po miejscu w którym ostatni raz go widziałaś - Eh, przebiec? - spytała lekko śmiejąc się - Znaczy... - powiedziałem uśmiechając się - potrafię biec z prędkością nadświetlną - Nadświetlną? - była zdziwiona - Tak, więc gdzie byłaś zanim go zgubiłaś? - W tym lesie, tym takim białym, tam mnie uratowałeś - A, tak! Ale... co z Tobą? To Twój towarzysz - Racja, on słuchać się będzie tylko mnie.. - mruknęła, a z jej oka wypłynęła łza - Proszę, nie płacz - powiedziałem pocieszająco - Mam jeszcze taki pomysł - Jaki? - otarła łzę - No... Kolejny szalony... - zacząłem - Nieważne - przerwała - Chce go odnaleźć za wszelką cenę - No... mogłabyś mi wskoczyć na plecy, a ja bym biegł.... < Chuntian? Tak, wiem... _._> |
Powitajmy dowego basiora - Jacka
Imię: Jack
Płeć: Basior Wiek: 2 lata Żywioł: Ogień, Ciemność Moce: Potrafi zatrzymać czas, Potrafi kontrolować ogniem, Potrafi kontrolować czyimś umysłem (max 10 min.) Umiejętności: ma wyostrzony słuch, potrafi szybko biegać Charakter: zły, okrutny, poczucie humoru, złośliwy, czasem miły ( dla tych których lubi, sprytny Stanowisko: Morderca Partnerka:- Rodzina:- Towarzysz:- Historia: Gdy skończył 2 lata postanowił uciec od rodziców, ponieważ ich nienawidził. Błąkał się aż dotarł do Watahy Czarnej Perły. Inne Zdjęcia:- Opiekun: pyszczek9 | |
Od Miran c.d. Terro
Naprzeciwko mnie stał człowiek. Atakowałam tylko po to by się bronić, jednak człowiek nic nie robił. Stałam chwiejnie na nogach. On nie reagował. W oddali błysnął mi lodowy smok. Co on tu robił? Rozejrzałam się w poszukiwaniu Terro. Nie było go! Zawyłam i ruszyłam z atakiem na człowieka, który moim zdaniem był za zniknięciem basiora. On odskakiwał w bok, i próbował mi coś przekazać co za uwarzyłam dopiero za którymś razem. Schowałam się za drzewem i tylko na chwilkę zmieniłam się w wiatr, bo byłam dość słaba.
-Marin uwierz mi to ja! Terro!-usłyszałam niezbyt znany mi głos, tylko troszku podobny do basiora
Powróciłam do postaci wilka i wyjrzałam. Smok śmiał się złowieszczo, a człowiek nadal coś mówił. Mimo własnej woli atakowałam. Durny ojciec terra kontrolował mnie i zmuszał do coraz brutalniejszych ataków. W końcu człowiek padł na śnieg, i próbował osłonić się rękoma. W środku kazano mi go wykończyć. Nie chciałam tego słuchać, jednak głos w końcu wrzeszczał. Drasnęłam go tylko lekko, by głos dał mi spokój.
-Dobra dziewczyna...spotkamy się jeszcze...-mówiąc to smok odleciał.
Człowiek zaczął iskrzyć się, aż moim oczom ukazał się TERRO!
-O Boże....-wyjąkałam i pognałam do niego.
Krwawił i to porządnie. Na szczęście oddychał.
-Nie.ja nie chciałam....Terro proszę popatrz na mnie!-łzy płynęły i strumieniem i kapały na jego sierść-Naprawdę on mnie zmuszał.....
Basior drgnął. Pamiętałam uwagi mamy co zrobić aby zatamować krwawienie. Na szczęście wokół mnie było mnóstwo śniegu więc nakładałam go na zakrwawione części jego ciała. Krwawienie ustawało powoli jednak dobrze że w ogóle ustawało.
-Zaraz wrócę...-powiedziałam całując go delikatnie i zamieniłam się w wiatr.
Miałam mało sił więc leciałam ile tchu do Moon, szamanki specjalnej która mam nadzieję pomoże Terro. Gdy tylko powiedziałam jemu o ataku na Terro ruszył za mną. Nie powiedziałam jemu że to ja. Uleczył j najcięższe rany basiora i powiedział że musi odpoczywać. Sam wrócił do siebie, w końcu był środek nocy. Nie śmiałam teraz cokolwiek mu powiedzieć. Omal go nie zabiłam. Bez słowa pomogłam mu dojść do jego jaskini, przemyłam mu rany. Miałam już wychodzić, ale przy wyjściu z jaskini obróciłam się jeszcze.
-Przepraszam że narobiłam ci tyle kłopotu.-szepnęłam
< Terro? innym razem cb dobiję XD>
-Marin uwierz mi to ja! Terro!-usłyszałam niezbyt znany mi głos, tylko troszku podobny do basiora
Powróciłam do postaci wilka i wyjrzałam. Smok śmiał się złowieszczo, a człowiek nadal coś mówił. Mimo własnej woli atakowałam. Durny ojciec terra kontrolował mnie i zmuszał do coraz brutalniejszych ataków. W końcu człowiek padł na śnieg, i próbował osłonić się rękoma. W środku kazano mi go wykończyć. Nie chciałam tego słuchać, jednak głos w końcu wrzeszczał. Drasnęłam go tylko lekko, by głos dał mi spokój.
-Dobra dziewczyna...spotkamy się jeszcze...-mówiąc to smok odleciał.
Człowiek zaczął iskrzyć się, aż moim oczom ukazał się TERRO!
-O Boże....-wyjąkałam i pognałam do niego.
Krwawił i to porządnie. Na szczęście oddychał.
-Nie.ja nie chciałam....Terro proszę popatrz na mnie!-łzy płynęły i strumieniem i kapały na jego sierść-Naprawdę on mnie zmuszał.....
Basior drgnął. Pamiętałam uwagi mamy co zrobić aby zatamować krwawienie. Na szczęście wokół mnie było mnóstwo śniegu więc nakładałam go na zakrwawione części jego ciała. Krwawienie ustawało powoli jednak dobrze że w ogóle ustawało.
-Zaraz wrócę...-powiedziałam całując go delikatnie i zamieniłam się w wiatr.
Miałam mało sił więc leciałam ile tchu do Moon, szamanki specjalnej która mam nadzieję pomoże Terro. Gdy tylko powiedziałam jemu o ataku na Terro ruszył za mną. Nie powiedziałam jemu że to ja. Uleczył j najcięższe rany basiora i powiedział że musi odpoczywać. Sam wrócił do siebie, w końcu był środek nocy. Nie śmiałam teraz cokolwiek mu powiedzieć. Omal go nie zabiłam. Bez słowa pomogłam mu dojść do jego jaskini, przemyłam mu rany. Miałam już wychodzić, ale przy wyjściu z jaskini obróciłam się jeszcze.
-Przepraszam że narobiłam ci tyle kłopotu.-szepnęłam
< Terro? innym razem cb dobiję XD>
Od Terro c.d. Miran
Poczułem okrutny ból. Rozdzierał moje ciało od środka. Czułem jakby wbijano mi kolce w ciało. Wrzasnąłem. Smok chyba odleciał. Jednak nie na długo. Podniosłem się. Obrzuciłem nieprzytomnym wzrokiem drzewa dookoła. Miran. Leżała w śniegu i krwawiła. Zakląłem i zataczając się podszedłem do niej. Upadłem na kolana. Kolana? Spojrzałem na moje ręce. Miały kształt, od którego się już odzwyczaiłem. Zacisnąłem pięści. Nie miałem czasu na rozmyślania. Miran umierała. Przyłożyłem dłonie do jej pleców. Krwawienie ustąpiło, a mróz na jej futrze cofnął się.
- Miran oddychaj! Nie możesz umrzeć! - powtarzałem pod nosem.
Nagle Miran wyrwała mi się i stanęła w pozycji do ataku. Warczała. Nie mogłem jej zrozumieć. To oznaczało, że wróciłem do swojej postaci.
- Spokojnie Miran. To ja - powiedziałem.
Przełknąłem ślinę. Ona też mnie nie rozumiała. Próbowałem się zmienić w wilka, lecz to nic nie dawało. Nadleciał smok...
- Teraz musicie walczyć. Ona nie wie, że to ty. Nie masz wyboru - smok przybrał postać człowieka. Gele uśmiechał się złowieszczo.
Byłem zrozpaczony. Starałem się zachować spokój, jednak byłem zdezorientowany takim obrotem sprawy. Mogłem mówić do Miran, ale ona by mnie nie zrozumiała. Jeśli za chwilę czegoś bym nie zrobił, zginąłbym. Ale nie mogłem z nią przecież walczyć. Właśnie wtedy rzuciła się na mnie. Odskoczyłem w bok.
- Przestań! Nie mogę z nią walczyć! - wrzasnąłem.
- Widzę, że te lata w postaci wilka zniżyły cię do naprawdę miernego poziomu - zakpił sobie ojciec.
Miran znowu zaatakowała...
< Miran? ;-; zabijesz mnie
>
- Miran oddychaj! Nie możesz umrzeć! - powtarzałem pod nosem.
Nagle Miran wyrwała mi się i stanęła w pozycji do ataku. Warczała. Nie mogłem jej zrozumieć. To oznaczało, że wróciłem do swojej postaci.
- Spokojnie Miran. To ja - powiedziałem.
Przełknąłem ślinę. Ona też mnie nie rozumiała. Próbowałem się zmienić w wilka, lecz to nic nie dawało. Nadleciał smok...
- Teraz musicie walczyć. Ona nie wie, że to ty. Nie masz wyboru - smok przybrał postać człowieka. Gele uśmiechał się złowieszczo.
Byłem zrozpaczony. Starałem się zachować spokój, jednak byłem zdezorientowany takim obrotem sprawy. Mogłem mówić do Miran, ale ona by mnie nie zrozumiała. Jeśli za chwilę czegoś bym nie zrobił, zginąłbym. Ale nie mogłem z nią przecież walczyć. Właśnie wtedy rzuciła się na mnie. Odskoczyłem w bok.
- Przestań! Nie mogę z nią walczyć! - wrzasnąłem.
- Widzę, że te lata w postaci wilka zniżyły cię do naprawdę miernego poziomu - zakpił sobie ojciec.
Miran znowu zaatakowała...
< Miran? ;-; zabijesz mnie

Od Mira c.d. Terro
Pozostałam w jego jaskini. On poszedł gdzieś, nie powiedział gdzie a ja nie zamierzałam go o to pytać. Wróciłam do siebie. Właściwie nie chodziło mi o coś więcej, chciałam tylko usłyszeć czy przynajmniej mnie lubi. I tak też jest. Spojrzałam na tę moją lodową figurkę. Tak przedstawiała właśnie Terro, do czego nikomu bym się nie przyznała. Martwiło mnie że jego życie zależy od jego ojca. Nie powinno tak być. Wyszłam się przejść. Bez namysłu że mogę go tam spotkać ruszyłam biegiem. Nie ruszyłam się daleko kiedy zobaczyłam pędzącego i przerażonego Terro. Na mój widok krzyknął coś. Nie słyszałam go i podbiegłam do niego.
-Uciekaj!-wrzasnął-Mój ojciec mnie znalazł i zamroził wszystkie wilki!
-Gdzie są?-spytałam czujna
-W Lasie Mrozu ale nie idź tam!
Chwilka. Wszystkie wilki? To nie był jego ojciec.
-To nie on...-zaczęłam
-What?-wszedł mi w słowo
-To Darina je zrobiła...któregoś razu poszłyśmy tam a jak się dowiedziałam, że może robić różne figurki czy coś to poprosiłam ją o zrobienie całej watahy...
-Przestraszyłaś mnie...
-Wiem...i przepraszam za tamto....nie o to mi chodziło...
-A o co?
-Ech...no...-westchnęłam- Już nie ważne. Wracajmy do siebie, jest środek nocy.
Dałam mu całusa w policzek kiedy nagle odepchnął mnie od siebie. Po chwili rzucił się na niego lodowy smok.
-TERRO!-wrzasnęłam i rzuciłam się na stwora.
Smok jakoś za specjalnie nie przejął się moim atakiem i strząsnął mnie na ziemię. Podniosłam się chwiejnie.
-MARIN UCIEKAJ!!!-krzyczał duszący się Terro
Stworzyłam tornado i wycelowałam w smoka. Odskoczył i padł na ziemię. Tylko na chwilę, abym zdążyła dobiec do niego i sprawdzić czy oddycha. Na szczęście oddychał. Zasmuciłam się(oczywiście to udawałam). Udałam że go całuję na pożegnanie(a tak naprawdę szepnęłam aby się nie ruszał).
-Zabiłeś go...-wyjąkałam i zwróciłam się w stronę smoka-Dlaczego?!
Smok był zadowolony. Złowrogi uśmieszek pojawił się na jego twarzy.
Łzy same mi płynęły jakbym na prawdę go straciła. Powiedzmy że mi uwierzył.
-Tyle to trwało zanim mi się udało......ale wiesz co? To mi nie wystarcza..
Tego nie było w planie...Co on kombinował?
-Trudno mi jest się pogodzić się, że istnieją takie twarde kobiety...Wiesz co w tedy robię?
Pokręciłam głową i ukradkiem spojrzałam na Terro.
-Po prostu odsyłam je do nieba....ale nie tak od razu. Najpierw się z nimi bawię.-mówiąc to zamienił się w wilka
Po chwili dotarło do mnie czego on chciał. Gdy tylko zaczął się do mnie przymierzać rzuciłam się do ucieczki. Nie uciekłam daleko, zagrodził mi drogę.
-Ładnie to tak bez pożegnania?-zamienił się w smoka
Patrzyłam na niego wystraszona. Szedł w moją stronę. Nie zdążę zamienić się w wiatr.
-Czyli inna opcja? Pomyślmy, co mogę zaoferować tak pięknej kobiecie....Wolisz zginąć bez bólu czy może stać się tak słabą że nie będziesz mogła już nigdy mi się sprzeciwić?
Posłałam kolejne tornado. Nie zrobiło to na nim wrażenia.
-Czyli wolisz tą bardziej bolesną opcję?-powiedział wkurzony
Zrobiło się zimno, zaczął padać śnieg kiedy posłał we mnie lodowe sople przygważdżając mnie do drzewa. Zaczęły lecieć ze mnie kolejne stróżki krwi. Terro chyba zamarzał. Chwila....to wszystko wygląda jak w jeziorze! Chciałam się ruszyć, jednak syknęłam z bólu i zaczęło lecieć jeszcze więcej krwi. Smok odleciał. Powoli widziałam wszystko jak przez mgłę. Prawie nic nie widziałam, tylko ciemną plamę którą pewnie był Terro. Chociaż on przeżył. Ostatnie co widziałam był właśnie on, albo plama która go przypominała. Wstawał. Po chwili wszystko rozmazało mi się przed oczami.......
< Terro? jaką ja mam wenę XD>
-Uciekaj!-wrzasnął-Mój ojciec mnie znalazł i zamroził wszystkie wilki!
-Gdzie są?-spytałam czujna
-W Lasie Mrozu ale nie idź tam!
Chwilka. Wszystkie wilki? To nie był jego ojciec.
-To nie on...-zaczęłam
-What?-wszedł mi w słowo
-To Darina je zrobiła...któregoś razu poszłyśmy tam a jak się dowiedziałam, że może robić różne figurki czy coś to poprosiłam ją o zrobienie całej watahy...
-Przestraszyłaś mnie...
-Wiem...i przepraszam za tamto....nie o to mi chodziło...
-A o co?
-Ech...no...-westchnęłam- Już nie ważne. Wracajmy do siebie, jest środek nocy.
Dałam mu całusa w policzek kiedy nagle odepchnął mnie od siebie. Po chwili rzucił się na niego lodowy smok.
-TERRO!-wrzasnęłam i rzuciłam się na stwora.
Smok jakoś za specjalnie nie przejął się moim atakiem i strząsnął mnie na ziemię. Podniosłam się chwiejnie.
-MARIN UCIEKAJ!!!-krzyczał duszący się Terro
Stworzyłam tornado i wycelowałam w smoka. Odskoczył i padł na ziemię. Tylko na chwilę, abym zdążyła dobiec do niego i sprawdzić czy oddycha. Na szczęście oddychał. Zasmuciłam się(oczywiście to udawałam). Udałam że go całuję na pożegnanie(a tak naprawdę szepnęłam aby się nie ruszał).
-Zabiłeś go...-wyjąkałam i zwróciłam się w stronę smoka-Dlaczego?!
Smok był zadowolony. Złowrogi uśmieszek pojawił się na jego twarzy.
Łzy same mi płynęły jakbym na prawdę go straciła. Powiedzmy że mi uwierzył.
-Tyle to trwało zanim mi się udało......ale wiesz co? To mi nie wystarcza..
Tego nie było w planie...Co on kombinował?
-Trudno mi jest się pogodzić się, że istnieją takie twarde kobiety...Wiesz co w tedy robię?
Pokręciłam głową i ukradkiem spojrzałam na Terro.
-Po prostu odsyłam je do nieba....ale nie tak od razu. Najpierw się z nimi bawię.-mówiąc to zamienił się w wilka
Po chwili dotarło do mnie czego on chciał. Gdy tylko zaczął się do mnie przymierzać rzuciłam się do ucieczki. Nie uciekłam daleko, zagrodził mi drogę.
-Ładnie to tak bez pożegnania?-zamienił się w smoka
Patrzyłam na niego wystraszona. Szedł w moją stronę. Nie zdążę zamienić się w wiatr.
-Czyli inna opcja? Pomyślmy, co mogę zaoferować tak pięknej kobiecie....Wolisz zginąć bez bólu czy może stać się tak słabą że nie będziesz mogła już nigdy mi się sprzeciwić?
Posłałam kolejne tornado. Nie zrobiło to na nim wrażenia.
-Czyli wolisz tą bardziej bolesną opcję?-powiedział wkurzony
Zrobiło się zimno, zaczął padać śnieg kiedy posłał we mnie lodowe sople przygważdżając mnie do drzewa. Zaczęły lecieć ze mnie kolejne stróżki krwi. Terro chyba zamarzał. Chwila....to wszystko wygląda jak w jeziorze! Chciałam się ruszyć, jednak syknęłam z bólu i zaczęło lecieć jeszcze więcej krwi. Smok odleciał. Powoli widziałam wszystko jak przez mgłę. Prawie nic nie widziałam, tylko ciemną plamę którą pewnie był Terro. Chociaż on przeżył. Ostatnie co widziałam był właśnie on, albo plama która go przypominała. Wstawał. Po chwili wszystko rozmazało mi się przed oczami.......
< Terro? jaką ja mam wenę XD>
Od Terro c.d. Miran
Zatkało mnie. No po prostu mnie zatkało. Czy ona mówiła serio? Nagle coś sobie przypomniałem. Czekajcie. Stop. To było jeszcze przed tym jak tu dotarłem... Przyjęli mnie do innej watahy. Spodobało mi się tam i postanowiłem zostać. Myślałem, że jestem bezpieczny, ale po miesiącu, czy dwóch... Obudziłem się rano w zamrożonej i całej w śniegu watasze. Wilki stały się lodowymi rzeźbami... To oznaczało, że ojciec mnie prześladuje. Czy jeśli przywiążę się do tej watahy, to zostanie zniszczona? A może już oddaliłem się poza moc ojca? Ale nie mogę ryzykować...
- Miran... Lubię cię. Przypominasz mi siostrę. Swoją drogą to miała na imię Maria. Nie chcę cię... zresztą nie chcę narażać nikogo. Mój ojciec może dalej mnie obserwować. Jeśli dam mu do zrozumienia, że się przywiązałem, to może zniszczyć watahę. Miran zmarszczyła brwi. Pewnie rozważała różne możliwości. Po chwili odezwała się. - Więc co zamierzasz? - zapytała. - Myślę... myślę, że poczekam jakiś czas i postaram się wyczuć obecność mocy ojca. Jeśli nic nie wyczuję... to będzie znaczyło, że zostanę. Jednak jeśli coś wykryję, będę musiał odejść. - Rozumiem - szepnęła. - Więc wyczuwasz coś? - Nie mogę tak hop-siup. Wybacz. Potrzebuję czasu. Przepraszam, że sprawiłem ci zawód. Postanowiłem ją zostawić na chwilę. Sam udałem się do Lasu Mrozu. Jeśli miałem coś wyczuć, to tam... < Miran?> | |||||||||||
Noodee c.d. Mack'a
Wyszliśmy z wody, zrobiło się bardzo ciemno.
- Hej, Noodee... jest późno więc może zrobimy sobie tutaj biwak ? - zapytał Mack.
- Ok... jej! Biwak z ukochanym! - ucieszyłam się i rzuciłam mu się na szyje.
Mack zrobił szałas z długich patyków i liści.
- Dobranoc - powiedziałam i poszłam spać.
- Dobranoc, Noodee - powiedział i położył się na innym kamieniu.
< Mack ? Opowiedz co było rano >
- Hej, Noodee... jest późno więc może zrobimy sobie tutaj biwak ? - zapytał Mack.
- Ok... jej! Biwak z ukochanym! - ucieszyłam się i rzuciłam mu się na szyje.
Mack zrobił szałas z długich patyków i liści.
- Dobranoc - powiedziałam i poszłam spać.
- Dobranoc, Noodee - powiedział i położył się na innym kamieniu.
< Mack ? Opowiedz co było rano >
Od Miran c.d. Terro
Byłam zdziwiona że Terro pożegnał się ze mną tak szybko. Coś z nim było nie tak. Wróciłam do swojej jaskini i patrząc na moje lodowe figurki(szczególnie na jedną) zasnęłam. Nie trwało to długo bo ciągle miałam przeczucie, że coś się stało Terro. Na początku myślałam że tylko mi się wydaje jednak z minuty na minutę było to coraz większe. W końcu nie wytrzymałam i w środku nocy poleciałam do jego jaskini. Zatrzymałam się kawałek przed wejściem. Usłyszałam jak śpiewa. Nie była to wesoła piosenka, ta była pełna smutku, nienawiści i czegoś jeszcze, jednak nie wiedziałam co to jest. Płakał, było to bardzo dobrze słychać. A więc trafiłam na jego chwilę słabości. Chciałam się wycofać jednak narobiłam hałasu i mnie zauważył.
-Wow. Terro. Czy coś..się stało?-tylko tyle zdołałam wykrztusić.
Stał jak skamieniały. Chyba chciał mi coś powiedzieć, w ostatniej chwili zrezygnował i usiadł.
-Siadaj-powiedział-Pytaj o co chcesz.
Spojrzał w moje oczy. Przepełniał je smutek i ból spowodowany utratą kogoś bliskiego. Nie zadawałam pytań. Nie potrafiłam, bo przypomniała mi się moja rodzina którą straciłam. Wina leżała po mojej stronie, bo wciąż wypytywałam mamę kiedy tata będzie z nami.
-Słuchaj..-zaczęłam i na chwilę się zacięłam-Nie zamierzam cię o nic pytać...Każde z nas kogoś straciło..a ja nie chcę pogłębiać tobie tego bólu.
Terro ciągle patrzył mi w oczy. Również spojrzałam w jego piękne ślepia i kontynuowałam.
-Ale te osoby nigdy nie wrócą. Możemy je spotkać jedynie po drugiej stronie, po śmierci. Do te pory nic nie możemy zrobić...jedynie wspominać chwile spędzone z nimi. I te dobre i te złe. Nikt ich nie zastąpi, można próbować ale to i tak nie będzie to samo.-w tej chwili poczułam jak moje oczy napełniają się łzami.
Gdy tylko zaczęły mi ściekać otarłam je łapą aby Terro ich nie widział. Nie płakałam od czasu śmierci mojej rodziny. Zawsze udawałam dzielną, ale w środku taka nie byłam. Z resztą miałam pocieszyć czy podnieść na duchu Terro a nie bardziej go dobijać. Jednak nie dawałam rady. Łzy leciały mi jak strumień więc nie próbowałam ich już tamować. Położyłam się i schowałam głowę między łapami.
-Ja też straciłam bliskich...głównie z mojej winy...JEDYNIE Z MOJEJ WINY!-zaczęłam bełkotać.
Łzy nagle przestały lać mi się po twarzy. Usiadłam. Nie śmiałam teraz spojrzeć na Terro, więc spuściłam głowę.
-Wiesz, jednak można z czasem zyskać też inne bliskie osoby......
Nie dokończyłam. Po chwili zdałam sobie z czegoś sprawę, która naprawdę mnie zdziwiła. Terro był dla mnie kimś ważnym, kimś na kim mi zależy.
-I....chciałabym...być dla ciebie....taką bliską osobą.-wydukałam niepewnie i spojrzałam w oczy basiora
<Terro?>
Od Miran c.d. Rochelle
Zamieniłam się w wiatr i lekko wylądowałam na samym dole zmieniając się w wilka. Rochelle wylądowała obok mnie. Przed nami była jaskinia z wąskim strumykiem w którym już grasowała rybka.
-C tak jeszcze stoimy?-pytając pociągnęłam waderę za sobą i zaczęłyśmy znowu ścigać rybkę.
Muszę przyznać że była to najszybsza z ryb jakie widziałam. Biegłyśmy ciągle w jaskini, strumyk robił się coraz większy. W końcu musiałyśmy płynąć a nie biec za rybką.
-Zaprowadzi nas to do jakiegoś ciemnego zaułku i tyle.-mówiłam.
Pływać lubię, ale bez przesady. Wolałam już biegać. Nagle rybka zniknęła nam z oczu.
-Gdzie ona się podziała...-Rochelle już powoli traciła do niej cierpliwość.
Ja zresztą też.
-Paczaj.-mówiąc to wskazałam na małą szczelinę w której również płynęła woda. Rybeczka płynęła sobie tam spokojnie.
-Tylko jak się tam dostaniemy....-wadera nie skończyła tylko zanurkowała.
Po chwili wynurzyła się i oznajmiła:
-Pod wodą szczelina jest i wiele większa, możemy się tam tędy przedostać.
Nie lubiłam nurkować. Niestety nie było innego wyjścia. Zanurkowałam po Rochelle i ruszyłyśmy dalej robiąc co jakiś czas przystanki. Jak już wspominałam pływania nie lubiłam i nie byłam w tym jakoś specjalnie dobra. Rybeczka płynęła sobie tym razem spokojnie.
-Bosz...ta ryba mnie wkurza.-mruknęłam pod nosem
Wadera widząc moją minę zaśmiała się.
-A wiedziałaś że naprawdę śmiesznie się gniewasz...-nie dokończyła mnie pytać bo ochlapałam ją.
Zaczęłyśmy się chlapać nawzajem. Muszę się przyznać że przegrywałam.
-Prosz przestań już..-powiedziałam strasznie dysząc.
Na szczęście tej rybki nie straciłyśmy z oczu, płynęła coraz wolniej i nie zwracała na nas uwagi. Z czasem strumień zwężał się i zrobił płytki. Rybka płynęła jednak dalej, my już szłyśmy brodząc łapami w wodzie. Nagle rybka przemieniła się w....
<Rochelle? wymyśl coś XD>
-C tak jeszcze stoimy?-pytając pociągnęłam waderę za sobą i zaczęłyśmy znowu ścigać rybkę.
Muszę przyznać że była to najszybsza z ryb jakie widziałam. Biegłyśmy ciągle w jaskini, strumyk robił się coraz większy. W końcu musiałyśmy płynąć a nie biec za rybką.
-Zaprowadzi nas to do jakiegoś ciemnego zaułku i tyle.-mówiłam.
Pływać lubię, ale bez przesady. Wolałam już biegać. Nagle rybka zniknęła nam z oczu.
-Gdzie ona się podziała...-Rochelle już powoli traciła do niej cierpliwość.
Ja zresztą też.
-Paczaj.-mówiąc to wskazałam na małą szczelinę w której również płynęła woda. Rybeczka płynęła sobie tam spokojnie.
-Tylko jak się tam dostaniemy....-wadera nie skończyła tylko zanurkowała.
Po chwili wynurzyła się i oznajmiła:
-Pod wodą szczelina jest i wiele większa, możemy się tam tędy przedostać.
Nie lubiłam nurkować. Niestety nie było innego wyjścia. Zanurkowałam po Rochelle i ruszyłyśmy dalej robiąc co jakiś czas przystanki. Jak już wspominałam pływania nie lubiłam i nie byłam w tym jakoś specjalnie dobra. Rybeczka płynęła sobie tym razem spokojnie.
-Bosz...ta ryba mnie wkurza.-mruknęłam pod nosem
Wadera widząc moją minę zaśmiała się.
-A wiedziałaś że naprawdę śmiesznie się gniewasz...-nie dokończyła mnie pytać bo ochlapałam ją.
Zaczęłyśmy się chlapać nawzajem. Muszę się przyznać że przegrywałam.
-Prosz przestań już..-powiedziałam strasznie dysząc.
Na szczęście tej rybki nie straciłyśmy z oczu, płynęła coraz wolniej i nie zwracała na nas uwagi. Z czasem strumień zwężał się i zrobił płytki. Rybka płynęła jednak dalej, my już szłyśmy brodząc łapami w wodzie. Nagle rybka przemieniła się w....
<Rochelle? wymyśl coś XD>
Subskrybuj:
Posty (Atom)