Wkurzylam sie. Jak on smie?! Damy tak sie nie obraza! Rzucilam sie na niego. On sie ciagle smial. Turlalismy sie, az doszla jakas starsza wilczyca.
-Ah, ta mlodzierz-prychnela.
Glosno sie zasmialam. Ciber wstal.
-Nie myslalem, ze umiesz sie smiac.
Nie odpowiedzialam.
-Przepraszam, jezeli ciebie obrazilem.
-Nie obraziles.... Tylko to jes muj pierwszy smiech od lat.
-Czemu?-Spytal.
-Ah, tak duzo pytan a tak malo odpowiedzi, ale Ci odpowiem. Przez kilka a nawet tysiace lat wszyscy mieli mnie za lucyfera, albo za dziecko szatana.
-Um, dlaczego?
-Bo raz zabilam.
-Przykro mi.
-Jakbys mnie widzial przed laty.... spiewalam i tanczylam z przyjaciulmi, ale gdy odkryli, ze mam niesmiertelnom dusze.... matka sie mnie wyparla i zostawila. Zapomnialam przez trzy tysiaclecia, co to smiech. Wciaz byla tylko charuwa i tak ciagle. A teraz jak mam te miejsce... To nie moge sie bawic bo mam stanowisko Bety
<Ciberspacio? Ah, te dylematy kobiet xD>
Pisze przez tablet, wiec sa bledy ort.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz