wtorek, 11 marca 2014

Od Terro c.d. Miran

Byłem z lekka skołowany. Miran rosiła mnie, żebym został. Sam rwałem się do ucieczki. Ojciec coś już pewnie planował. Nie wiedziałem, co mam robić. Wreszcie odezwałem się.
- Powinniśmy o tym powiedzieć alfie.
- Chodzi ci o Drago i Lunę? - zapytała.
- Tak. Wiesz...
- No? - ponagliła mnie.
Zamyśliłem się. Może... Może jest jakaś możliwość...
- Miran! Mam pomysł.
- Jaki? O co chodzi? - zapytała z nadzieją.
- Jeśli kilka wilków, które mogą posługiwać się magią, rzuci pewien czar, to możliwe jest osłonięcie watahy przed wzrokiem mojego ojca.
- Co? O czym ty gadasz?!
- No. Bo jak wypowie kilka wilków zaklęcie, to możemy stworzyć pewną barierę ochronną nad watahą i jej terenami, która nie pozwala patrzeć w tę stronę wrogowi.
- I teraz mi to mówisz?! - krzyknęła Miran i popędziła w stronę jaskiń alf.
***
- Czyli mówicie, że trzeba rzucić czar na watahę - mruknęła Luna.
Wyjaśniliśmy całą sytuację.
- Tak. Wystarczą do tego.... cztery zdolne w magii wilki - oznajmiłem.
- Ehh... Okej, ale czy jest w tym jakiś haczyk? - zapytała zmartwiona. - Raczej muszę być wobec ciebie podejrzliwa. Nie jesteś wilkiem, prawda?
- No nie, ale to nie znaczy, że was zdradzę - jęknąłem. - Co do haczyka, to można potem stracić przytomność na godzinkę. No i potem trudno przywołać tym samym zaklęciem "kopułę" nad czymś. Jest jakby jednorazowe. Brzmi ono...
- Czekaj. A co jeśli się nie zgodzę?
- Proszę! Luna! - powiedziała Miran.
- Wtedy sobie pójdę, ale nie dam gwarancji, że ojciec nie będzie chciał zniszczyć watahy - odparłem z lodowatym spokojem.
Mierzyliśmy się wzrokiem. Po chwili Luna odpowiedziała...

<Luna?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz