środa, 12 marca 2014

Od Jack'a c.d. Jonas'a

Zastanawiałem się co powiedzieć, lecz po chwili powiedziałem:
-Może pójdziemy ..... do Perłowego Lasu?- spytałem.
-Ok.
-Pójdźmy nad rzekę, ok?-powiedziałem.
-Nie ma sprawy.
-Tylko nie mogę długo być , muszę coś yyyyy.... zrobić. Ale jutro też możemy gdzieś pójść?
-Spoko.
-Przyjdę....rano, chyba że lepiej żebym przyszedł później?
-Jak wolisz mi jest obojętnie.
Poszliśmy nad rzekę. Nie mogłem przestać patrzeć dookoła siebie. Nie spodziewałem się, że będzie tak przyjemnie. Po chwili wykrztusiłem:
-I jak Ci się podoba to miejsce?-spytałem ostrożnie.
-Dosyć ładnie.
-Szkoda że nie mogę długo zostać.
-Szkoda.
Nie obejrzałem się a czas leciał tak szybko że przyszedł czas aby wrócić do jaskini.
-Niestety muszę już iść. Do jutra.
-Cześć.

********Następny Dzień********
Przyszedłem do jaskini Jonas'a. Nie spał. Może na mnie czekał.

<Jonas?>

wtorek, 11 marca 2014

Od Terro c.d. Miran

Byłem z lekka skołowany. Miran rosiła mnie, żebym został. Sam rwałem się do ucieczki. Ojciec coś już pewnie planował. Nie wiedziałem, co mam robić. Wreszcie odezwałem się.
- Powinniśmy o tym powiedzieć alfie.
- Chodzi ci o Drago i Lunę? - zapytała.
- Tak. Wiesz...
- No? - ponagliła mnie.
Zamyśliłem się. Może... Może jest jakaś możliwość...
- Miran! Mam pomysł.
- Jaki? O co chodzi? - zapytała z nadzieją.
- Jeśli kilka wilków, które mogą posługiwać się magią, rzuci pewien czar, to możliwe jest osłonięcie watahy przed wzrokiem mojego ojca.
- Co? O czym ty gadasz?!
- No. Bo jak wypowie kilka wilków zaklęcie, to możemy stworzyć pewną barierę ochronną nad watahą i jej terenami, która nie pozwala patrzeć w tę stronę wrogowi.
- I teraz mi to mówisz?! - krzyknęła Miran i popędziła w stronę jaskiń alf.
***
- Czyli mówicie, że trzeba rzucić czar na watahę - mruknęła Luna.
Wyjaśniliśmy całą sytuację.
- Tak. Wystarczą do tego.... cztery zdolne w magii wilki - oznajmiłem.
- Ehh... Okej, ale czy jest w tym jakiś haczyk? - zapytała zmartwiona. - Raczej muszę być wobec ciebie podejrzliwa. Nie jesteś wilkiem, prawda?
- No nie, ale to nie znaczy, że was zdradzę - jęknąłem. - Co do haczyka, to można potem stracić przytomność na godzinkę. No i potem trudno przywołać tym samym zaklęciem "kopułę" nad czymś. Jest jakby jednorazowe. Brzmi ono...
- Czekaj. A co jeśli się nie zgodzę?
- Proszę! Luna! - powiedziała Miran.
- Wtedy sobie pójdę, ale nie dam gwarancji, że ojciec nie będzie chciał zniszczyć watahy - odparłem z lodowatym spokojem.
Mierzyliśmy się wzrokiem. Po chwili Luna odpowiedziała...

<Luna?>

poniedziałek, 10 marca 2014

Od Miran c.d Noodee

-Może pójdziemy na...-trzymałam dziewczyny w napięciu
-Na...?-Noodee próbowała mnie popędzić
-Na Słoneczną Plażę! Co wy na to?
-Ok, dla mnie może być.-odpowiedziała niemal od razu wilczyca
-A co ty na to Lexy?
Dziewczyna zastanawiała się chwilkę.
-M-możemy...i-iść-wyjąkała
Ruszyłyśmy w drogę. Naprawdę nie chciałam przestraszyć Lexy, ale co poradzę na to, że wszystko tu jest dla niej nowe.
-A ta plaża....jest niezwykła?-spytała dość nieśmiało dziewczyna
-Nie, ta akurat to najzwyklejsza plaża.-odpowiedziałam niepewnie
Lexy odetchnęła i już chętniej szła obok nas. Wkrótce doszłyśmy na miejsce. Dziewczyna rozglądała się dookoła i zaczęła spacerować brzegiem. Ja wskoczyłam do wody, tak samo jak Noodee.
-Umiesz pływać?-spytałam Lexy
Kiwnęła głową.
-Chodź do nas!-zachęciłam
Po namowach moich i Noodee dziewczyna w końcu do nas dołączyła. Naprawdę świetnie się bawiłyśmy.
<Noodee? Nom troszku przesadziłam, sorka ;)>

Noodee c.d. Miran

- Miran to bardzo ładne imię - powiedziałam.
- Dzięki... - powiedziała ciągle patrząc na Lexy więc i ja spojrzałam.
Lexy była bardzo blada.
- Lexy... - zaczęłam.
- Aaaa..... - zaczęła wrzeszczeć tak głośno jak się tylko dało, zatykając ręką usta.
- Lexy! - wystraszyłam się jej zachowaniem.
Dziewczyna spojrzała na mnie i zaczęła uciekać.
Tuż przed nią pojawiła się Saba.
- O boże ! - przestraszyła się i zaczęła uciekać w drugą stronę.
Lexy usiadła przy dużym kamieniu, siedziała z podkulonymi nogami i rękoma zakryła uszy.
Spojrzałyśmy na siebie z Miran i podeszłyśmy do niej.
- Hej, Lexy...
- Odejdź, odejdź i nie wracaj, odejdź jak najdalej byś mnie tu już nie znalazła... by nikt mnie nie znalazł... odejdź... - płakała.
- To nie możliwe, jesteś w samym centrum watahy - powiedziała Miran.
- Co się stało - zapytałam.
- Wsz - wszędzie... wszędzie latające wilki... gadające..., a nawet potrafią... cz-czarować...  nie chcę tu być! Odejdź!
Byłam zszokowana zachowaniem Lexy.
Podeszłam do Miran.
- A może pójdziemy gdzieś z nią ? Niech się rozerwie ! - uśmiechnęłam się.
- Ok, a gdzie pójdziemy ? - zapytała.
- Nie wiem, sama coś wymyśl ! - powiedziałam.
- Ok. no to idziemy do  ....

< Miran , gdzie? Wiesz trochę przesadziłaś z tym " mizianiem i z namiętnie żegnać " :/ Ale twoje opo. nie moje! Wszyscy co to teraz czytają mają wiedzieć, że nie to miałam na myśli! :)  >

niedziela, 9 marca 2014

Od Miran c.d. Noodee

W końcu wróciła do nas nasza przyszła alfa, Noodee. Wszyscy jak szaleni przywitali ją gorąco. Ale co było najdziwniejsze, przyprowadziła ze sobą człowieka, Lexi. Serio nie potrafiłam tego zrozumieć. Podczas przemowy, którą wygłosiła na swój powrót niemalże ciągle w tłumie szukałam Terro. Cwaniak pewnie zrobił mi na złość i ukrył się w tłumie. Dopiero kiedy wszyscy zaczęli bić brawo zobaczyłam jak Noodee całuje Mack'a na oczach całej watahy. Również zaczęłam bić brawo.
-Gorzko, gorzko!-zaczęłam krzyczeć jak szalona a reszta do mnie dołączyła xD
Nom i się jeszcze troszku pomiziali i wszyscy się rozeszli. No prawie wszyscy. Zostałam tylko ja, Noodee żegnająca się z Mack'em i to tyle. Poczekałam chwilkę, aż skończą się tam namiętnie żegnać i podeszłam do wadery.
-Naprawdę miło, że już wróciłaś.-mówiąc to uśmiechnęłam się od ucha do ucha.-A i jestem Miran;)
<Noodee? kombinuj, nie mam weny>

Od Miran c.d. Dariny

-Wstawaj śpiąca wadero! Rusz ten ogon!-krzyknęła Darina
-No daj mi jeszcze chwilkę...-chciałam chociaż zmrużyć na chwilkę oczy, jednak po chwili oberwałam z łapy wadery
-Nie odpuszczę tam łatwo..
Westchnęłam i podniosłam się.
-Może do Wodospadu Tajemnic...
-Wolę do Lasu szczęścia i nieszczęścia-weszłam mi w słowo wadera
-Niech ci będzie.-mówiąc to ruszyłam a tuż obok mnie szła Darina
Było naprawdę gorąco, więc zaszłyśmy na chwilkę do Lasu Mrozu. Właściwie chętnie bym tam została ale wadera poganiała mnie, więc nie zabawiłyśmy tam długo.
-Daleko jeszcze?-pytała po chwile Darina
-Jeszcze kawałek..-próbowałam ukryć irytację przy każdym jej pytaniu
W końcu jednak z daleka zobaczyłam znajome drzewa, więc poinformowałam moją towarzyszkę że już prawie jesteśmy.
-No nareszcie!-odetchnęła
Właściwie mogłabym włóczyć się w stronę lasu jeszcze z godzinę ale Darina zaczęła biec więc mogłam tylko pomarzyć.
-To jak? Sprawdzamy przyszłość?-spytała podekscytowana wadera
Po ostatnich wydarzeniach właściwie uciekłabym z tond gdzie pieprz rośnie, ale nie mogłam dać tej satysfakcji Darinie więc odpowiedziałam.
-Ok, ale ty pierwsza.
-Spoczko.-mówiąc to wadera podeszła i spojrzała w jeziorko
<Darina? cóż tam zobaczyłaś?>

sobota, 8 marca 2014

Noodee - podróż ku przyjaźni.

Siedziałam pod drzewem, rozmyślając o wszystkim co się wydarzyło.
" Czemu to co najcenniejsze tak szybko odchodzi ? ", " Czemu nie można cofnąć czasu " - w mojej głowie roiło się od takich i podobnych pytań i niestety na żadne z nich nie dostałam odpowiedzi.
Po kilku minutach przypomniałam sobie o Lexy, dziewczynie która walczyła o swoje... nie bała się zrobić kroku na przód, nawet gdy towarzyszył jej wilk. Nie zwracała uwagi na to czy jestem małym i słodkim pieskiem, czy wilkiem który mógł ją zabić bez mrugnięcia okiem...
Ale to przeszłość, stało się i nigdy więcej nie zdarzy, nawet gdyby mnie szukała to nie znajdzie... jesteśmy gdzieś indziej, ona nawet by nie pomyślała, że może mnie tu znaleźć... Potrząsnęłam głową, myśląc o niej robiłam sama sobie krzywdę.
- Chciałabym ją choć zobaczyć... - pomyślałam.
- Zobaczyć, hę ? - powiedział ktoś za mną.


















Był to bardzo stary wilk, wyglądał na sympatycznego.
- Kim... Co? Ale co zobaczyć? Oh, kim jesteś ? - zapytałam.
- Lexy to człowiek... chym... ale ona przeciętna... blondynka, niebieskie oczy... nie, nie, nie... damy coś bardziej oryginalnego... brąz, albo czarny...wolisz krótkie czy długie ?
- Co, co? Ale co ? - załapałam, że pyta mnie.
- Dziewczyno, ty wcale się na tym nie znasz! - powiedział z wielkim zdziwieniem.
Obejrzał się na wszystkie strony i pociągną mnie do najbliższej i pustej jaskini.
- Kim ty jesteś ?! - podniosłam głos.
- A co Ci da to, że będziesz wiedzieć jak się nazywam ? - zaśmiał się i dalej paplał o czyimś wyglądzie.
- O czym ty w ogóle mówisz ?!!! - krzyknęłam.
Wilk podeszła do mnie.
- Chcesz ją zobaczyć czy nie ?
- Ale kogo ? - zapytałam resztkami nadziei, że mi odpowie.
- Ok, ustań tam i się nie ruszaj - zignorował moje pytanie.
- Po co ?
- Nie chcesz chyba efektów ubocznych ? - zaśmiał się.
- Efektów ubocznych ?.... Nie mam pojęcia o czym ty do mnie gadasz, a teraz bądź tak łaskawy i daj mi święty spokój - powiedziałam grzecznie i odeszłam.
Wieczorem przy kolacji opowiedziałam wszystko rodzicom i Laurze.
- A ty znowu na temat tej dziewczyny... - powiedziała wzdychając mama.
- Pomogła mi wrócić... - zaczęłam.
- Mogła Ci zrobić krzywdę ! - warkną tata.
- Ale nie zrobiła ! - krzyknęłam i Saba teleportowała nas do pokoju.
Historia przy kolacji przypominała mi czasy gdy dopiero ją spotkałam...
- Ciekawe co chciał zrobić ten wilk ? - pomyślałam i usnęłam.
Rano obudziłam się i spadłam z łóżka.
Byłam zbyt zmęczona by otworzyć oczy, lecz otworzyłam je gdyż poczułam się bardzo dziwnie.
Nie miałam ogona ani łap, długiego nosa i futra... Zamiast tego miałam ręce, nogi, mały nosek i długie, czarne włosy!


















Wpatrywałam się tak w lustro bez ruchu, nie wiedziałam co mam teraz zrobić...
Po chwili okno otworzyło się i wiatr wleciał do pokoju, poczułam zimno jakiego do tej pory nigdy nie zaznałam. Już wiedziałam, że to nie sen, w śnie nic nie czuć... zaczęłam panikować i krzyczeć, mama mnie usłyszała i zaczęła wchodzić na górę, zaczęłam biegać po pokoju przewracając się co kilka kroków.
- Mama nie może mnie zobaczyć w takim stanie! - powiedziałam cicho.
Po chwili byłam w tej samej jaskini, gdzie byłam ostatnio z tym basiorem.
- Gdzie.. ?!!! Co? - nie mogłam uwierzyć.
- Daj spokój, kochanieńka - był to znowu ten staruszek.
- " Chciałabym ją choć zobaczyć " Teraz jest to możliwe, a ty marnujesz czas na uciekaniu przed matką! - zezłościł się.
- Nawet jeśli, to jak mam ją znaleźć ? - zapytałam - jest daleko !
- Jest bliżej niż Ci się zdaje - uśmiechną się i znikł w mgnieniu oka.
- Gdzie ja jestem ? - zapytałam myśląc, że ktoś mi odpowie.
Padał deszcz, był lekki wiatr i było mi strasznie zimno.
Gdy odwróciłam się zobaczyłam budynek niczym wielki pałac, była to jakaś szkoła gdyż wychodziło z niej wiele dziewczyn i chłopaków.
Nikt nie zwracał na mnie uwagi, wszyscy byli czymś zajęci.
Ale mnie zainteresowała grupka dziewczyn, śmiały się i gawędziły razem, a pośród nich była Lexy!
Bez wahania pobiegłam do nich i przewróciłam się tuż przed nimi.
Wszystkie spojrzały się na mnie, ale ja patrzyłam tylko w oczy Lexy...
Lexy wyciągnęła rękę i pomogła mi wstać.
- Cześć, jestem Lexy, to jest Enginori, a to bliźniaczki Esten i Sutiknie - przedstawiła je.
Enginori miała krótkie do ramion, rude włosy, piegi przy nosie i słodką żółtą torebeczkę, a Esten i Sutiknie miały brązowe włosy, jedyne czym się różniły to, że Esten miała okulary.
A Lexy.. nie mogę jej opisać słowami... ładna blondynka z uroczym uśmiechem.


















- Mam pomysł - uśmiechnęła się Sutiknie - Może damy jej jakieś ubrania i zrobimy coś z włosami!
Nie mogłam nic powiedzieć, gdyż może by mnie nie zrozumiały, nie byłam pewna czy mogę mówić po ludzku czy wilczemu.
W domu Sutiknie dziewczyny przebrały mnie w ładne ubrania, a inaczej mówiąc w mundurek szkolny.
Zrobiły mi włosy i doprowadziły do ładu całą mnie.
Po drodze do parku wszystkie trzy gadały do mnie i wypytywały mnie o wszystko, a ja nie odpowiadałam.
Lexy jako jedyna się nie odezwała.
- Jesteś niema ? - zapytała Enginori, a Lexy puknęła ją łokciem.
- Nie dziwię się jej, że z wami nie gada skoro jesteście takie... - nie wiedziała jak dokończyć.
- Takie, takie, jakie ? Spójrz najpierw na Siebie, a potem na innych! - Engnori aż krzyknęła.
Nie miałam nic pojęcia o języku migowym, ale nie chciałam z nimi siedzieć i słuchać kłótni...
Nie chciałam zostawiać Lexy bez pożegnania i powiedzenia jej, że to ja, ale musiałam.
Zaczęłam wymachiwać rękoma na wszystkie strony, dziewczyny odwróciły się.
Pokazałam na mundurek, ładnie uczesane włosy i zrobiony makijaż, następnie ukłoniłam się próbują powiedzieć dziękuje i pokazałam na palcach, że muszę już iść.
Wszystkie cztery patrzyły na mnie z ciekawością, a ja odeszłam.
Lecz one poszły za mną, zatrzymałam się i pokazałam im, że nie chce ich widzieć, a w tedy uciekłam.
Byłam w innym miejscu, daleko od domu, w miejscu nazywanym " Japonią ".
Zdziwiłam się, że rozumiem co one do mnie mówią..., a może to dlatego, że jestem wilkiem...
Postanowiłam więc przychodzić na teren szkoły, siadałam pod wiśniowym drzewem i patrzyłam na wielu uczniów, którzy mieli przerwę, a gdy wszyscy byli w środku, na zajęciach, ja czytałam książkę pod tytułem " Miliony gwiazd ". Otworzyłam książkę na stronę 148, tam ją ostatnio skończyłam :

( .... )
Akiers nie mógł patrzeć jak Kers cierpi, przecież ona nic nie zrobiła, a została tak potraktowana.
Akiers podszedł do Kers i poklepał ją delikatnie po plecach.
- Jeżeli naprawdę nic nie zrobiłaś, to nie masz się czym martwić, powiedział mężczyzna.
Kobieta spojrzała na Akiers'a, widać w niej było strach i cierpienie.
- Akiers, wierzysz w to, że to ja ?, zapytała ze łzami w oczach.
- Zawsze trzeba mieć pewność, uspokoił ją.
148.

Drzwi wejściowe do szkoły otworzymy się i wybiegło z nich setki uczniów.Lexy i dziewczyny spoglądały na mnie co chwilę.
Było tak codziennie, przychodziłam, czytałam i unikałam " Paczki ".
Siedziałam pod drzewem, byłam na stronie 213, gdy przed nosem książkę zamknęła mi Lexy.
Była sama, miała poważną minę i usiadła obok mnie.
- Jesteś nam winna pieniądze! - powiedziała - Za mundurek i wszystko.
Spojrzałam na nią, a ona wybuchła śmiechem i powiedziała, że żartuje.
Uśmiech jej znikną gdy wróciłam do czytania książki.
Lexy ponownie zamknęła mi książkę i wyjęła z torby małe, sklejone i żółte karteczki, wyjęła też długopis i zaczęła coś pisać.

Hej, jestem Lexy.
A ty ?

Napisała i przykleiła karteczkę na ławkę.
Dała mi połowę żółtych karteczek.

Noodee, miło mi.

Przykleiłam karteczkę w to samo miejsce.
Lexy przeczytała to i chyba rozbolała ją głowa.
Więc napisałam :

Nic Ci nie jest ?
Napisałam coś nie tak ?

Przykleiłam to na jej torbę.

Opowiem Ci coś, tylko 
choć ze mną :)

Przykleiła mi na czoło i poszłyśmy.
Dotarłyśmy na plażę :














Usiadłyśmy na plaży, a ona zaczęła pisać całą historie, jaką chciała mi przekazać.
Wiedziałam o czym jest ta historia, jak się skończyła i zaczęła...
Lexy pisała i pisała, a ja po dłuższej chwili wyrwałam jej to i podarłam na małe kawałeczki.
- Noodee ! - krzyknęła.
Przyłożyłam sobie palec do ust.
Z kieszeni wyjęłam naszyjnik który dostałam od Lexy na pożegnanie.
Lexy wzięła wisior do ręki i spojrzała na mnie.
Przechyliła głowę i nie wiedziała co powiedzieć.
- Noo,  Noo, Noodee ? - łza wypłynęła jej z oka.
Wzruszyłam ramionami i się uśmiechnęłam.
W oczach Lexy panowała powódź, jedna łza leciała za drugą i wcale nie zwalniały.
Dziewczyna rzucając się na mnie i ryczała jak opętana.
- Myślałam, że Cię już nie zobaczę! - powiedziała spokojniej - Czemu nie możesz mówić ?
Spuściłam głowę na duł.
- Może spróbujesz coś powiedzieć ? - zapytała błagalnym głosem.
- Jestem wilkiem - powiedziałam ale Lexy słyszała tylko jakieś dziwne dźwięki.
- Skoro to ty, to ty jesteś wilkiem, a tutaj nie ma innych wilków... masz gdzie mieszkać ?! - zapytała zaniepokojona.
Pokręciłam głową.
- No to choć ! - uśmiechnęła się.
Dotarłyśmy na miejsce, był to wielki dom, ogród był zadbany i pachniał różami.
- Zamieszkasz tu, tylko... nie pokazuj się tacie jako wilk... wiesz on jest... myśliwym... - powiedziała.
Pokiwałam głową i weszłyśmy do środka.
Na korytarz wyszedł mężczyzna, był wysoki, w swoim myśliwskim stroju... wyglądał identycznie, tak jak go zapamiętałam.
- Lexy! Jesteś nieodpowiedzialna! Miałaś wrócić do domu trzy godziny temu..., a to kto ? - zapytał.
- Tato, to jest Noodee... i... - nie wiedziała jak dokończyć.
- Dobrze, pokój 8. - uśmiechną się do mnie.
Ukłoniłam się.
- Ona jest niema - powiedziała Lexy.
Ojciec dziewczyny zaczął coś pokazywać samymi rękoma.
- Od niedawna! Ona dopiero się uczy migowego - powiedziała Lexy.
Ojciec Lexy wyszedł, a ona zaprowadziła mnie do pokoju.
Dotarłyśmy na trzecie piętro i znalazłyśmy pokój 8.
Było późno więc poszłam spać, w pokoju było ciepło, przytulnie i to, że w pokoju obok śpi Lexy...
Rano obudziłam się znów na podłodze, dalej byłam człowiekiem, lecz znów czułam się dziwnie.
Ktoś zapukał do drzwi i delikatnie je otworzył.
Była to Lexy, podeszła i usiadła na łóżku obok mnie.
- Chciałabym byś mogła mówić - westchnęła.
- Ja też - powiedziałam.
- Noodee! Możesz mówić! - ucieszyła się.
- O boże, boże, boże... mam tyle pytań! Jejku! - skakała po całym łóżku.
- Dobra, bo ja też - uśmiechnęłam się.
Poszłyśmy do ogrodu i usiadłyśmy na ławce.
- Ty pierwsza - powiedziała.
- Ok, no to... czemu mnie ganiałaś ?
- Bo zobaczyłam ładnego konia i chciałam go dotknąć ! - zaśmiała się.
- A ty... masz partnera ? Kochasz go ? - zapytała z uśmieszkiem na twarzy.
- A co to za pytania ? - zapytałam oburzona.
Lexy spojrzała na mnie spojrzeniem " No weź ".
- Może... - powiedziałam cicho - ale nie bierz sobie tego tak na serio!
- Ok - wybuchnęła śmiechem.
Wypytywałyśmy się tak cały dzień.
Miałyśmy tyle wspólnych tematów...
- Umiesz strzelać z łuku ? - zapytałam.
- Nie, jak dowiedziałam się, że wilk, który walczył ze mną o przetrwanie ma łuk... chciałam się nauczyć...
- Mogę Cię nauczyć, bo ja bardzo dobrze tego wilka znam - zaśmiałam się.
Poszłyśmy trochę dalej i Lexy wyjęła łuk.
- Dobra, a teraz pociągnij strzałę jak najdalej, a następnie wyceluj w to drzewo - powiedziałam i parzyłam jak Lexy denerwuje się, że nie może trafić.
Zrobiłam jej zdjęcie :













- Śmieszy Cię to ? - zapytała Lexy - To zobaczymy jak dajesz sobie radę z mieczem w ręku!
- Daje, a co?
- A to, ze chce to zobaczyć!
Pobiegłyśmy do lasu, Lexy dała mi miecz i miałam jej pokazać na co mnie stać.
Kazała mi walczyć z niby człowiekiem, którym był twardy manekin.
W mgnieniu oka ludzik był poćwiartowany na małe kawałeczki.
I ona zrobiła mi zdjęcie, co mi się nie spodobało.














- No, ok... umiesz walczyć... ale za to nie umiesz grać na skrzypcach! - zaśmiała się Lexy.
Poszłyśmy powoli w stronę domu, bez słów...
- O królik ! - krzyknęła z zachwytu Lexy.
Przez drużkę przebiegł mały biały króliczek, lecz zatrzymał się kilka metrów przed nami.
Kucnęłam i wysunęłam rękę do przodu by pogłaskać zwierzę, króliczek podbiegł troszkę do mnie, powąchał mi rękę swoim malutkim, czarnym noskiem i uciekł.
- Hej, zaczęło padać - powiedziała Lexy i pobiegłyśmy do środka.
- Lexy, nie pozwalam Ci się więcej bawić bronią! - powiedział ojciec Lexy.
- Ale... tato, ty cały czas jej używasz!
- A ty nie jesteś mną ! - krzykną - Do pokoju!
Pobiegłyśmy do pokoju.
Lexy wyjęła z szafki skrzypce i dała mi je.
- Nie pokażesz mi jak to się robi ? - zapytałam.
- Nie, ja wiem, że dasz radę - uśmiechnęła się.

















Zaczęłam grać, bardzo się wczułam i wyszło mi naprawdę dobrze.
- Bardzo ładnie Noodee grasz, ale teraz bądźcie tak łaskawe i się spakujcie - powiedział ojciec Lexy, który stał w drzwiach z dwoma walizkami.
- Co? tato! Nie możemy wyjechać!
- Lexy! - krzykną - wyjeżdżamy, koniec, kropka !
- To nie sprawiedliwe! - krzyknęła i trzasnęła drzwiami.
Wieczorem przed zaśnięciem spojrzałam jeszcze raz na moją pełną ubrań od Lexy walizkę i usnęłam.
Rano przy śniadaniu była bardzo dziwna atmosfera, wszyscy byli cicho i nie patrzyli na siebie.
- Czemu musimy wyjeżdżać ? I gdzie ? - zapytała cicho Lexy.
- Bo nasz gość, chyba musi wrócić do swego wilczego domu!!!!! - warkną.
- Noodee ? - zapytała.
- Kesuki, broń! - krzykną, a mężczyzna o tym imieniu dał mu rzecz.
Ojciec Lexy wycelował we mnie, a ja próbując uciec wyskoczyłam przez okno.
- Nie! Noodee, Noodee ! Jesteś potworem! - krzyczała Lexy.
Obudziłam się, w drzwiach Lexy kłóciła się z ojcem wołając, że jest potworem, gdyż chce ją zabrać razem ze sobą do innego kraju.
Ojciec Lexy wyszedł, a ona podeszła do mnie.
- Ej, będzie dobrze - pocieszyła mnie -, a teraz biegiem zakładaj ubrania i choć.
Ubrałam się i usiadłam na łóżku, myślałam nad tym co mi się śniło...
- Noodee! - zawołała mnie Lexy.
Zeszłam powoli na dół i przy Lexy było jakieś duże pudło.
- To dla ciebie, za to, że jesteś i zawsze będziemy razem! - uśmiechnęła się i przytuliła mnie.
- Lexy, ja nie mogę tego przyjąć... - powiedziałam.
- Ale dlaczego ? - zapytała.
- Ja jestem teraz, ale to nie znaczy... - zaczęłam ale ojciec Lexy zawołał nas.
Czekałyśmy na nasz statek.
W tym czasie poszłyśmy do pobliskiego jeziorka z łabędziami.

- Hej, Noodee! Zobacz... Noodee ? - zobaczyła, że patrzę w inną stronę.
- Lexy, ja po prostu... teraz, nie znaczy zawsze - powiedziałam.
- Co ? Nie rozumiem Cię!
- Teraz jestem ale to nie znaczy, że będę zawsze! - uniosłam głos.
- Odejdziesz ? - zapytała cicho.
Nie odezwałam się i poszłam.
* Na statku *
Siedziałam na barierce, nogami w stronę wody, nie obchodziło mnie czy spadnę.
Nie wiedziałam czy trafie tym statkiem do domu, a może wataha jest nie daleko... popłakałam się... siedziałam i płakałam...
Po dłuższej chwili znalazłam się w jakiejś kabinie...
- No, no, no... " Chciałabym ją choć zobaczyć... "... nie szczere słowa! - zaśmiał się pod nosem
- Kim ty... ty! - zauważyłam, że to wilk, wilk który mnie w to wpakował.
- Kim ty, kim ty, kim ty ?!! Cały czas to samo pytanie ! - zdenerwował się.
- Chce wiedzieć z kim mam do czynienia - powiedziałam.
- Chcesz wiedzieć ?! Proszę bardzo! Bruno ! Przyda się prawda ?! - wkurzył się.
- Bruno ?
- I jeszcze się nie podoba - zaśmiał się ze złości.
- Nie, po prostu... tak miał na imię mój zmarły brat...
- No i ? Co mnie on obchodzi ?!
- Czego chcesz ? - zmieniłam temat.
- Zabrać Cię stąd - powiedział.
- Nie wiem czemu to zrobiłeś ?! Czemu jestem człowiekiem ? Czemu jestem tutaj ? Gdzie jest wataha ?!
- Spokojnie... weź na luz... - powiedział - Nie próbowałaś się zamienić w...
- Próbowałam się zamienić w wilka i nic! A do tego ojciec Lexy jest myśliwym! - uniosłam się.
- Psa... - powiedział załamany.
- Ech... no dobra...
Zamieniłam się w psa i udało się, byłam psem!
Bardziej mi się to podobało niż bycie człowiekiem gdyż miałam łapy, ogon, stojące uszy i długi nos.
- Ale jak to ma mi pomóc ? - zapytałam.
- No hallo... możesz używać mocy... - powiedział.
- Teleportujesz nas teraz do domu... ? - zapytałam lekko zawiedziona.
Bruno kiwną delikatnie głową i podszedł do mnie.
- Nie chce wracać... ani tu zostać... żyć....
- Wiem... ale nie popełniaj tego samego błędu co ja... - uśmiechnął się.
- Jakiego błędu ? - zapytałam.
- Nigdy nie stopuj tego filmu, nigdy nie wybieraj wyłącz... bo nigdy nie wiesz co będzie zaraz..., a może to będzie twoja ulubiona scena... ? - powiedział - A wiesz jak się ten film nazywa ?
Pokręciłam głową.
- Życie - uśmiechną się.
- A jaki popełniłeś błąd ty ?
- Wyłączyłem ten film całkowicie...
- Czyli...
- Tak, zabiłem się... chciałem bym to ja cierpiał, a nie rodzice i moje dwie wspaniałe siostry...
- Bruno... to ty ? - zapytałam cicho.
- Nie, to nie ja, Ja już nie żyje, a ten wilk z którym teraz rozmawiasz siedzi tylko w twojej głowie...
- Czyli sama wymyślam co ty do mnie mówisz... ?
- Nie, tu to akurat ja wymyślam co powiem - powiedział - podaj łapę...
- Po co ?
- Musisz wrócić do domu...
- Nie mogę, muszę zostać...
- Musisz wracać - powiedział i teleportował nas do watahy.
Wszędzie było dużo drzew, nigdzie nie było zapachu benzyny, nikogo nie było widać... nawet Bruna...
Stałam jak posąg wpatrzona w wielkie drzewo... które coraz bardziej było podobne do palmy..., ziemia zamieniła się w piasek, a zamiast gór za mną było wielkie, otwarte morze, a trochę dalej, przy innym drzewie leżał martwy tygrys... Był wieczór, Lexy siedziała pod drzewem z podkulonymi nogami .
Dziewczyna miała obok siebie radio, od kilku chwil leciała już piosenka... była to ta sama co ostatnio.
Przy niej byłam ja... ta stara ja..., a w tedy przypomniałam sobie tą chwile tak idealnie, że mogło by mi się zdawać, że to ja tam teraz jestem :
Chciałam ją odciągnąć od rzeczywistości, wstałam i zaczęłam gonić swój ogon .
Lexy spojrzała na mnie i uśmiechnęła pod nosem .
To nie zadziałało więc zawyłam delikatnie, dziewczyna patrzyła na mnie nie ruszając się z miejsca, podeszłam do niej, złapałam za jej sweter i pociągnęłam .
- Ej, po porwiesz ! - powiedziała .
Usiadłam na przeciw jej i podniosłam łapę .
- Chcesz żebym zatańczyła ? - zapytała .
Dziewczyna wstała i poszła trochę dalej .
Zaczęła tańczyć w rytm muzyki, zaraz potem do o koła jej było dużo tańczących ludzi, unosili się w powietrzu, byli jak duchy, było ich widać ale nie można było dotknąć .
Ktoś podszedł do Lexy i wyciągną rękę, Lexi się zawahała ale zgodziła by zatańczyć z nim .
Udawała, że go trzyma i tańczyli, Lexy uniosła się w powietrzu, tańczyła tak pięknie . . .
Potrząsnęłam głową chcąc wyrzucić te wspomnienia z pamięci.
Gdy otworzyłam oczy znowu byłam w miejscu pełnym drzew i brudnej ziemi...
Wróciłam wolno do jaskini, po drodze dużo wilków wołało mnie i ściskało.
W jaskini nikogo nie było, weszłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku.
Kołdra była rozwalona tak jak ją ostatnio zostawiłam, nic nie było ruszone...
Zamknęłam oczy chcąc uciec od rzeczywistości i wróciły mi wspomnienia... :
Chodzenie po Magic Park, Lexy patrząca na wiewiórkę, kłótnia przy kolacji, zgubienie łuku, uciekanie przed Lexy, porywająca nas fala, plaża, walka z tygrysem, malowidła na ścianie, taniec z duchami, robienie tratwy, pierwsza kłótnia, wisiorek... Lexy!
Otworzyłam oczy, znowu czułam się jakoś dziwnie, bałam się spojrzeć w lustro ale ciekawość była silniejsza i podeszłam do lustra.

( Tak, wiem, ale wyobraź sobie, że tu jest lustro )


















Byłam inna, cała biała z czarną plamką na pysku.
- " Czy tak już będę wyglądać ? " - zapytałam w myślach.
- Noodee! - krzyknęła zadowolona mama i pobiegła mnie przytulić.
Mama ściskała mnie bardzo długo.
- Skąd wiesz, że to ja ? - zapytałam poważnie.
- Zawsze poznam moją małą waderę, która nie dawno co dopiero uczyła się polować... żyć... - uśmiechnęła się mama.
- Nie tak nie dawno - powiedziałam.
- Dla mnie zawsze będziesz małym wilczkiem który codziennie uczy się jak przetrwać - przytuliła mnie ponownie.
- Choć ogłosić twój powrót !- powiedziała mama i zaczęła iść w stronę drzwi.
- Noodee, choć. - zawołała.
- Nie, nie mogę...
- Dlaczego ? - zapytała zaniepokojona.
Podeszła do mnie i pocałowała mnie w czoło.
- Zejdź jak będziesz gotowa - uśmiechnęła się i poszła.
Usiadłam na rozwalonej kołdrze.
Po chwili w lustrze zobaczyłam Lexy, była to pewnie tylko moja wyobraźnia ale Lexy zbliżała się i zbliżała, była coraz bliżej, aż wyskoczyła z lustra.
Przestraszyłam się ale ona przytuliła mnie.
- Noodee, czemu odeszłaś ? Bez pożegnania... - powiedziała cicho.
- Nie chciałam, ale ty ! Co ty tu robisz ?!
- Chciałam się pożegnać... nie chciałam Cię zobaczyć ostatni raz w kłótni.
- Ja też..., a może jak już tu jesteś to może zejdziesz ze mną i poznasz watahę ? - zapytałam.
- Ok ! - ucieszyła się.
Zeszłyśmy na dół, czekała tam mama.
- No nareszcie..., a to kto ? - zapytała spokojnie.
- Lexy... chciałam by poznała ją cała wataha... - powiedziałam cicho.
- Dobra, ale najpierw ostrzegę wszystkich by jej nie atakowali - uśmiechnęła się i poszła.
- Atakowali ? .... Nie! Ja tutaj zostaje ! - powiedziała wystraszona Lexy.
- Ej, ty nas rozumiesz ! - powiedziałam zachwycona.
- Ahaś, to nie możliwe! - również i ona była zadowolona.
Zobaczyłam Na końcu pokoju Bruna który mrugną do mnie i znikną.
Mama zawołała nas i wyszłyśmy.
Wszyscy byli cicho, byli gotowi do ucieczki gdyby Lexy zamierzała coś zrobić.
- Echmmm... yyy... no to... ten... wróciłam... i... mamy gościa... no i... to jest Lexy... i... zostanie na jakiś czas... i... no wróciłam i jest git - nie wiedziałam co mówić.
Po paru minutach na sam początek "tłumu" wcisną się Mack.
Podszedł trochę bliżej i spojrzał na mnie, a ja pobiegłam do niego i go pocałowałam.
Wszyscy zaczęli krzyczeć i bić brawa nie wierząc w to co widzieli.

< No to kto odpisze ? >



Od Lexi c.d. Viento Azul

- Tak, ale najlepszym plusem naszej akcji jest to, że się uśmiechasz. - również się uśmiechnęłam.
-Może oblejemy to zwycieństwo?- zapytałam po chwili
-Co?
-Niedaleko jest karczma- uśmiechnełam się
-Chcesz opijać to że pokonaliśmy kilka robali?
-Nieee... To że sie uśmiechnołes w końcu dziś to najwieksze zwycieństwo.

<Viento Azul?>

Hunter c.d. Chuntian


Przy pomocy Chuntian jakoś udało mi się chodzić
- Chuntian... - mruknąłem
- Tak? - spytała
- A co z Koyshay'em?
Chuntian nie odpowiedziała mi na to pytanie, więc i ja zignorowałem to
Całą drogę szliśmy w milczeniu i wreszcie dotarliśmy do jaskini lekarki - Luuki.
Gdy weszliśmy do środka, Luuki zapytała się:
- Co mu się stało?
- Powiedzmy, że pies go pogryzł... - mruknęła Chuntian

<Luuki?>

Od Jonas'a c.d Jack

-Jonas. A ty kim jesteś i co tu robisz myślałem, że nikt tu nie wchodzi.
-Jack. Chciałem pozwiedzać.
-Ach. Wyglądasz na zmęczonego.
-Bo trochę jestem. Nie będę ci przeszkadzać wrócę już do jaskini.
-Nie przeszkadzasz. Choć pójdziemy razem bo jestem nowy w tej watasze i niezbyt wiem gdzie one są.
-Ok.
Wyszliśmy ze strasznego lasu i niedługo potem byliśmy w Perłowym lesie.
-To tutaj to jest moja jaskinia. Wpadnij tu jutro jak będziesz miał czas to razem pozwiedzamy.
-Będę na pewno.-Odpowiedziałem i poszedłem szukać mojej jaskini.

 **Następny dzień**

Gdy się obudziłem poszedłem do Jacka. Na szczęście już nie spał.
-To gdzie idziemy? A dokładniej w którą stronę?-spytałem.